BIELANY. W tegorocznej edycji budżetu obywatelskiego na Bielanach złożono 98 wniosków, z których 18 okazało się zwycięskich. Autorami większości z nich – bo aż 10 – są członkowie rządzącego w koalicji Stowarzyszenia Razem dla Bielan. Przypadek?
Zgodnie z założeniem budżetu partycypacyjnego to mieszkańcy decydują o tym, na co przeznaczyć środki. Projekt, który jest genialny w swojej idei – albowiem daje każdemu możliwość wpływania i zmiany swojej okolicy, z roku na rok coraz bardziej pogrąża się w patologii. Zamiast służyć „zwykłym Kowalskim”, staje się narzędziem budowania kapitału politycznego przez wszelkiej maści samorządowców.
Bielany potwierdzają tę regułę. Jak wyliczył autor fanpage’a „Dyktatura na Bielanach”, aż 10 z 17 zwycięskich projektów w tej dzielnicy należy do zawiadywanej przez burmistrza Grzegorza Pietruczuka organizacji „Razem dla Bielan”, co przekłada się na blisko 3 miliony złotych. Teoretycznie członkowie RdB mają pełne prawo do uczestnictwa w projekcie. W końcu poza pełnieniem funkcji publicznych, kwalifikują się również do kategorii „świadomych i odpowiedzialnych mieszkańców Bielan”. Problem w tym, że z racji swoich stanowisk i urzędów, są oni w bardziej uprzywilejowanej sytuacji, gdyż mogą wpływać na rodziców np. w szkołach oraz wszystkich organizacji, które mają wsparcie z publicznych środków, których przyznanie zależy od ich głosowania…
Niepokój budzą proporcje i skala patologii. Bielańscy samorządowcy mogą pochwalić się bardzo wysoką, blisko 30-proc. skuteczność wniosków (37/11), przy zaledwie 11,5-proc. skuteczności zwykłych mieszkańców. Dla osób zaznajomionych z urzędniczymi realiami nie jest to zaskoczeniem. W końcu kto lepiej niż oni może wiedzieć, co wolno, a czego nie wolno zamieścić w projekcie, aby przeszedł formalną weryfikację. Dodatkowo, z racji swoich „znajomości” w ratuszu, prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu w ich przypadku jest bardzo wysokie.
Bielany są bez wątpienia jedną z wielu dzielnic dotkniętych patologią budżetu partypacyjnego. Nie zwalnia to jednak tamtejszych decydentów z obowiązku odpowiedzialnego zarządzania dzielnicą i respektowania założeń budżetu. Zamiast tego mamy do czynienia z naginaniem jego zasad pod siebie i wykorzystywaniem projektu dla własnych, partykularnych interesów.